To mój ulubiony cytat z szanty wykonywanej przez Ryczące 20. Jest kwintesencja współczesnego marketingu. Jednocześnie prosty tak bardzo, że niemożliwe by to mogło być prawdą. Opowiadanie historii i angażowanie odbiorcy stało się fundamentalną potrzebą każdego biznesu. Jak tworzyć historie zapadające w pamięć? Postaram się opowiedzieć Ci o tym.
Wszyscy lubimy dobre opowieści, a te zwykle mają w sobie element przygody. Taką przygodą niech będzie nasz ślub. Jest on pretekstem wielu mniejszych historii, zabawnych, wzruszających czy strasznych – łączy je jedno, wszystkie są autentyczne, a to już sporo. To, jak będziesz opowiadał historię Twojego ślubu, zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Ty jesteś jej narratorem. Oprócz tego potrzebujesz bohatera. Każda dobra historia ma też czarny charakter. Spójrz, od Króla Lwa do Tytanica. Zawsze jest ktoś dobry, zły, jest miłość – czy to ojca do syna, czy romans Kate i Jack’a.
Tworząc opowieść musisz być świadom, że ludzkość od wielu tysięcy lat tworzy historie. Czasami trudno pokazać tu coś nowego, a częściej coś znanego – pozostając w naszym temacie – przecież każdy ślub wygląda mniej więcej tak samo – przygotowania, ceremonia, oczepiny, tańce. Pokazywanie Nowego powoduje w nas ciekawość, Znanego, sprawia, że możesz zgadywać co za chwile nastąpi. Ileż to razy widziałeś film i byłeś pewien co się za moment wydarzy? Jeśli historia będzie zbyt przewidywalna, Twój widz zamiast zastanawiać się nad tym, co się stanie będzie rozważał czy miał rację. To powoduje, że nie Ty odpowiadasz za jego ciekawość, a on sam. O to też nam chodzi…
Przygoda musi mieć cel, choć jest oczywisty to pokaż go nieszablonowo. Zamiast opowiedzieć o przysiędze – opowiedz o łzach jakie widziałeś w kościele. Żeby to lepiej zrozumieć zachęcam Cię do poświecenie godziny życia na obejrzenie filmu Królik po Berlińsku w reżyserii Bartosza Konopki (znajdziesz go na YouTube). Jest on idealnym zobrazowaniem koncepcji mówienia o wydarzeniach oczywistych w sposób nieoczywisty.
Pokaż chwile załamania. Przecież wszyscy wiemy, że ślub to pestka, wszystko przygotowane, nie ma miejsca na niespodzianki. Nieprawda… za ciasne buty, rozdarty welon, oczko w rajstopach – chwil grozy nie brakuje. Użyj ich do nadania wyrazistości Twojej opowieści.
Wtedy przybywa On. Bohater… Czasami jest to wujek, który w ostatniej chwili podaje obrączkę. Czasami daleka krewna, która ma zapasowe rajstopy. Czasami jest to fotograf – pomagający związać gorset panny młodej. To postać, która pojawia się we właściwym miejscu, w odpowiednim czasie. To może być postać inspirująca, taka z której Twoja widownia będzie mogła brać przykład. Spotkałem kiedyś księdza, który widząc ogromny stres i blokadę panny młodej odstąpił na moment od klasycznego rytuału i pokazał bardziej ludzkie i zabawne oblicze. Pomógł w ten sposób rozluźnić naszą bohaterkę i w niespełna minutę spowodował, że pokochali go wszyscy goście weselni obecni na mszy.
Każda dobra historia ma swój koniec. Te najlepsze maja coś więcej. Morał. Reportaż nie kończy się oczepinami i nie mam tu na myśli pleneru. Zakończenie to także miejsce do zadumy i refleksji. Może sam się czegoś nauczyłeś – nie bój się tego pokazać, w końcu jesteś narratorem tej opowieści. Zaakcentuj to, co ponadczasowe i uniwersalne. Dziel się wiedzą… dowiedziałeś się czegoś fajnego o przygotowaniu wesela? Powiedz o tym. Dobra opowieść musi być użyteczna. Możesz historią tylko wstrząsać, ale jej praktyczność to inna droga, nieszablonowa.
Spróbuj opowiedzieć tak jakaś historię na swoim blogu, zostaw do niej link tutaj i wiedz, że na pewno ją przeczytam…