Kiedy już uświadomisz sobie, że życie z pasji jest niemożliwe i odkrywasz fakt, że można żyć z pasją, ale rachunki nie płacą się wpisami do portfolio przychodzi czas na obliczenia. Co i rusz na kolejnych grupach pojawiają się pytania o to ja wycenić taki czy inny rodzaj fotografii. Tego uczył tu nie będę…
Chciałem jedynie zwrócić Twoją uwagę na zagadnienie finansów firmowych w Twojej firmie. Jak postępujesz z zarobionymi pieniędzmi – opłacasz rachunki i to co zostaje to Twoje? Czy może masz ustaloną miesięczną pensję, którą traktujesz jak stały koszt?
Ja praktykuję zasadę pensji przedsiębiorcy. Na potrzeby tego tekstu ustalany, że wypłacam sobie co miesiąc tysiąc złotych z tytułu bycia przedsiębiorcą. Reszta to kasa firmowa, z której pokrywam wydatki firmy. Zatem, mój typowy bilans wygląda tak, rachunki, opłaty, zusy, podatki plus tysiąc mojej wypłaty. Tyle muszę zarobić, żeby wyjść na zero! Jeśli zarobię więcej, mogę te pieniądze inwestować w sprzętu, kursy i ogólnie rozwój firmy. Jeśli zarabiam mniej – pora usiąść z kartką i długopisem i zastanowić się co robię źle, że nie stać mnie na moją własną pensję!
Nie wyobrażam sobie sytuacji, by własną firmę traktować na zasadzie „jak coś zostanie, to moje”. To, jaka to będzie kwota zależy tylko i wyłącznie od Twojej fantazji. Jako kwotę wyjściową warto przyłożyć miarę do średniej krajowej (to od niej liczony jest min. zus). Jest to kwota 4772 zł brutto we wrześniu 2018 roku. Zatem… 3391 zł to przeciętne wynagrodzenie netto.
Skąd takie założenie? Biznes musi być rentowny, musi też przynosić dochód Tobie. Trudno sobie uświadomić sytuację, w której po miesiącu zasuwania na własny rachunek, obsługi klientów, robieniu sesji, ogarnianiu marketingu i całej masy rzeczy które przedsiębiorca winien robić okazuje się, że zostaje Ci w kieszeni okrągłe nic. Fakt, że przy działalności jednoosobowej majątek firmy jest Twoim majątkiem nieco utrudnia zdroworozsądkową ocenę faktu – stąd właśnie teoria dwóch kieszeni, która zakłada sztuczne rozdzielenie tego co firmowe od tego co prywatne. Działa to wyśmienicie i nigdy do kina nie chodzę za pieniądze firmowe, ale i nie tankuję auta w drodze do klienta – za „prywatne”. Dzięki temu doskonale wiem, ile zarabiam i czy wychodzę na plus czy nie. Pozwala to też planować wydatki chociażby na szkolenia.
A Ty jak realizujesz politykę finansową w swojej firmie? Rozdzielasz pieniądze prywatne od firmowych, czy wszystko Ci jedno?