Zawsze chciałem mieć łódź, nie udało się, póki co, ale nie poddaję się zbyt łatwo… By poczuć smak przygody wybrałem się do Łodzi na targi Film Video Foto Łódź 2017. Co mnie tam spotkało? Sporo.

Zacznę może od tego, że plany były wielkie. W dużej mierze dlatego, że nauczyłem się dawno temu, że targi to nie tylko zbieranie długopisów. To okazja do nawiązywania relacji i poznawania ludzi z branży. Co też tym razem miało miejsce. Uzbrojony w precyzyjny harmonogram dnia dotarłem na miejsce nieco przed 12 – idealnie by pierwsza fala kolejkowiczów już minęła i mogłem bez sterczenia pod bramkami wejść na hale targowe.

Pierwsze zaskoczenie – w XXI wieku trzeba mieć bilet papierowy. Zonk. Choć nie do końca – stewardzi byli sprytniejsi od organizatora i byli przygotowani na to, że ludzie miewają smartfony i bilety zapisane elektronicznie. Drugi zonk był w momencie, gdy chciałem pobrać aplikację targową… okazało się, że ona nie istnieje. Za to obszerny opis profitów płynących z jej pobrania i używania – owszem. Na teraz już i opis zniknął ze strony.

No dobra, nie zrażamy się, lecę dalej. Nie jest źle, galeria z pracami, mała scena – powiedzmy – wywiadowa – kilka fajnych spotkań tam się odbyło. Dalej w głębi zaplecze cateringowe – o nim później. Teraz meritum. Hala wystawowa.

Oficjalne materiały Łódzkich Targów mówią o niespełna 140 wystawcach – konia z rzędem temu kto tylu się doliczył, albo znalazł stoisko WirtualnejPolski…

Uwaga Wchodzę…

Nie będę się rozwodził nad wyglądem stoisk, bo nie różnią się niczym w stosunku do każdych targów na jakich bywam, czy to polska RemaDays, czy Psi w Dusselrorfie, czy poznańska PolAgra, czy nawet Edura w Kiecach (w tym roku odwołana).

Zawsze jest „kierownik” – największe, najbardziej wypasione stoisko. Tu konkurował o to miano Canon i CEWE. Dla mnie osobiście wygrał Canon, ale trudno po prostu porównywać te dwie marki. Ot, chyba fajniej wykorzystali przestrzeń po prostu. Z rozczarowań – zabrakło Nikona i nie dostrzegłem Sigmy – choć Tamron był i chyba cieszył się sporym zainteresowaniem.

Jeśli miałbym się pokusić o jednozdaniowe określenie targów i oferty wystawców powiedziałbym, że słowo foto w nazwie jest nieco na wyrost. Ewidentnie widać, że Łódź ukochały sobie firmy związane z filmem.

Dla jasność – to nie tak, że targi się nie udały. Były świetne, choć trzeba przyznać, że każdy kto choć trochę śledzi branżę nie zobaczy tam nic o czym już by nie wiedział.

Uwaga Wychodzę…

To co przykuło moją uwagę, prywatnie, bo tylko tak mogę to oceniać. To oferta obiektywów IRIX. Całkiem ciekawe szkła do ciekawych zastosowań – miłośnicy landszaftów powinni być zachwyceni, tak samo jak astro fotografowie.

Cyfrowe.pl miało coś, co mnie osobiście bardzo w ostatnim czasie interesuje, a mianowicie kompaktowe systemy do sliderów. Możecie je zobaczyć tutaj: http://bit.ly/2pgz8gb – fajna sprawa. Dodatkowo – Panie Sebastianie, Pan to pokaże swojemu szefowi – poziom obsługi, wiedzy i jaki Pan prezentuje zasługuje co najmniej na premię. Z programu dla profesjonalistów z chęcią skorzystam, bo wygląda dobrze.

To co ewidentnie mnie zainteresowało to oferta CosySpeed. Owszem, streetowiec ze mnie żaden, ale raz, że fajne chłopaki tam były, dwa, ich produkty (generalnie torby biodrowe na mniejsze aparaty) były i ładne i dobrze wykonane. Możecie zobaczyć o co chodzi tutaj: http://bit.ly/2ntDggw. Przy okazji pozdrawiam Panów wyczulonych na akcent śląski.

Najwięcej czasu spędziłem na stoisku najlepszefoto. Sympatyczna Pani Dominka z taką pasją opowiadała o firmie i produktach, że nie było szans by po prostu pójść dalej. Nowości w ofercie NF wypadają dość interesująco. Tak DreamBook jak i dwie serie COMPLETE Fooalbum. Pomacałem, obejrzałem w świetle sztucznym, dziennym i uznaję, że to coś fajnego. Nie są to może odkrycia w branży, ale jest to świetnie skalkulowana propozycja doskonale bilansująca cenę i jakość produktu. DreamBook ma całkiem ciekawe, cienkie karty, papier można by porównać grubością z jakimś czasopismem, za to jego jakość w połączeniu z drukiem pigmentowym wygląda ciekawie. Nie powiem Ci, że to hit, brać i nie szukać innych. Jak mówiłem, oceniam przez pryzmat własnych doświadczeń i klientów z jakimi pracowałem. Propozycja na pewno ciekawa i godna poświecenia kilku minut na jej poznanie. Nieco za kulisami udało mi się też dowiedzieć o ciekawych planach NF na najbliższą przyszłość. Zdradzić ich nie mogę, nie powinienem a nawet nie chcę – ale powiem tylko tyle – warto mieć tą firmę na oku i śledzić ich FB – mimo, iż mamy już kwiecień, to w Rzeszowie dopiero zaczyna się sezon na petardy ? Numer 1 w ofercie NF moim zdaniem: http://bit.ly/2nQHo5B

To też miejsce, w którym muszę napisać o kolejnej rodzimej firmie – Reporter (http://bit.ly/2oVfQ0p) – Panowie, szacun za obsługę klienta i trzymam za słowo, za rok stoję po Waszej stronie lady. A zakupy świetnie się sprawdziły na sesji, doszły mnie też słuchy, że autograf jest już oprawiony i jest ozdobą studia…

A i gorące pozdrowienia dla ekipy bufetu – panie i panowie, obiad był wspaniały, a ja nadal jestem pełen podziwu, że przy tulu „wygadanych artystach” daliście radę zachować zdrowy dystans i uśmiech na twarzy.

Co poza tym – spotkałem paru fotografów, paru moich klientów, byłem na świetnym wykładzie Franko, który mimo trudności technicznych porwał salę i chyba natchnął do działania, no i doprowadził jakąś firmę z Kalifornii do bankructwa, zasmucił dziesiątki modelek i chyba ma coś do drzew… ?

Czy pojechałbym drugi raz? Żeby połazić po stoiskach bez celu – na pewno nie, są ciekawsze targi dla „apaczy”, jeśli jednak masz coś konkretnego do załatwienia, zakupienia czy chcesz kogoś spotkać lub posłuchać wykładu. Warto jechać.