No właśnie, jakbyście odpowiedzieli na pytanie postawione w tytule? Warto poddawać raz opublikowane treści swego rodzaju recyklingowi? A może nie? Może takie odgrzewanie starych kotletów nie przynosi żadnych wymiernych korzyści?

I tak jak w życiu, zapewne znajdą się tu zwolennicy szkoły falenickiej i otwockiej. Tacy, którym bliżej do jeden lub drugiej drogi. Lata doświadczenia i mierzenia się z najróżniejszymi strategiami marketingowymi pozwalają mi jednak zająć tu zdecydowane stanowisko, któremu – uwaga, dla niektórych to może być zaskoczenie – daleko do tak modnego ostatnio symetryzmu.

W świecie idealnym…

Oczywiście, najlepszym rozwiązaniem w kwestii publikowania treści jest stały dopływ świeżego i aktualnego contentu. W miarę regularnie, trzymając dłoń na pulsie przez cały czas, będą zawsze na czasie. Jeśli tekst, vlog czy też materiał wideo jest dobry, to nie będzie problemu z jego ponadczasowością, a co za tym idzie, „monetyzowaniem” go na dłuższym odcinku czasu.

Tak by mogło być… w idealnym świecie. Bądźmy jednak szczerzy, wszystko to co napisałam akapit wyżej, nie zawsze jest możliwe. Ba, osiągniecie tego idealnego stanu w większości przypadków jest po prostu niemożliwe. W tym jednak miejscu na scenę wchodzi wspomniany recykling treści, który staje się remedium na naprawdę wiele bolączek.

…i tym realnym

I pewnie, ktoś mógłby od razu spróbować zadać kłam stwierdzeniu, że recykling treści to coś pozytywnego. I nawet się domyślam jakiego mógłby użyć stwierdzenia. „Przecież to wtórne. Przecież to powtarzalne i zapewne dość irytujące potencjalnego odbiorcę”.

Czy aby na pewno? No właśnie niekoniecznie. Trzeba bowiem pamiętać, że jeśli działamy na kilku kanałach – a z reguły tak właśnie jest – to warto je w pełni wykorzystać. Warto dać starszym treściom drugie życie, a przy okazji spróbować dotrzeć do nowego klienta.

Nie ma też co ukrywać, algorytmy platform społecznościowych działają obecnie tak, że wiele naszych materiałów może przechodzić bez echa. Szacuje się, że zwykły odbiorca treści na Instagramie czy Facebooku może przegapić nawet 70 procent tego, co powinien zobaczyć. Tego co było dedykowane właśnie dla niego i tego, co – tak mogło się nam wydać – na pewno do niego dotarło.

Wartościowe treści się obronią

Jeśli więc oferujemy wartościowy content – a załóżmy, że tak właśnie jest, to recykling ma niesamowite uzasadnienie. Nikt raczej nie opiera swojej strategii contentowej na zapychaniu swoich kanałów „śmieciami” bez wartości. A skoro tak, to naszym celem powinno być to, by zobaczyło je jak najwięcej osób.

Ludzie nie konsumują ich jednak w jednakowy sposób. Każdy ma swoje indywidualne podejście. Jeśli wiec nagrałeś ciekawy podcast lub miałeś możliwość przeprowadzić wywiad ze specjalistą w danej dziedzinie, to wyjmij z tego najlepsze smaczki. Wrzuć je w formie cytatów do tekstu na firmowym blogu, a mniejsze formaty wideo przeznacz na Instagrama, TikToka czy też X. Mało? No to wykorzystać unikalne treści do przygotowania prezentacji, którą będziesz mógł użyć podczas spotkań z potencjalnymi klientami. Niech nic się nie zmarnuje.

Widzisz już zależność? Materiał, który mógłby swoją żywotność skończyć jako kolejny film na YouTube, nagle dostaje nie jedno, ale kilka nowych żyć i zaczyna zataczać coraz szersze kręgi, rezonując na kilku platformach, wśród ludzi o różnych podejściach i przyzwyczajeniach konsumowania treści w internecie.

Autorytet, ruch i narracja

Ten jeden ruch da ci z kolei szereg innych korzyści. Po pierwsze, treści krążące na wielu kanałach pomogą ci sprowadzić większy ruch w miejsce, na którym najbardziej ci zależy – przykładowo na swoją stronę główną – a wszystko to, bez dodatkowego nakładu pracy i czasu poświęconego na stworzenie nowych materiałów.

Po drugie, im więcej osób znajdzie twoje wartościowe treści, tym bardziej urośnie twoja wiarygodność. Mowa tu o tym zaufaniu, którego nie da się jednoznacznie wycenić, ale także tym bardziej namacalnym, które możemy zobaczyć w formie tego jak widzą nas wyszukiwarki.

No i w końcu po trzecie, powtarzalność treści sprawia, że twoja narracja na zewnątrz staje się spójna. Wykorzystujesz jeden materiał, utrwalasz swoją narrację, budujesz wiarygodną historię, a co za tym idzie nie wyglądasz w oczach potencjalnych odbiorców jak ktoś, kto publikuje treści bez składu, pomysłu i planowania. Naprawdę, to nie wzbudza zaufania.

Mniej, znaczy więcej

Jeśli zaś komuś argumentów mało, to powinien również pamiętać o tym, że recykling treści może wymiernie zwiększyć naszą skuteczność przy tym samym lub mniejszym budżecie. Zamienienie jednego materiału w taki, który będzie rezonować na pięciu, sześciu czy nawet siedmiu kanałach brzmi jak całkiem niezła optymalizacja, prawda?

Nie ma się co oszukiwać, porządna strategia contentowa, powinna, a nawet musi zakładać recycling treści i to – uwaga – nawet więcej niż jeden raz. Nie marnujmy dobrych materiałów. Wkładajmy je w nowe opakowania, próbujmy poszerzać grono odbiorców, a na pewno będziemy zbierać dobre owoce.