Monitorowanie Internetu brzmi poważnie. Na tyle poważnie, że bardzo często budzi negatywne skojarzenia. Te obawy są jednak zupełnie nieuzasadnione. Sieć monitoruje się przecież także w poszukiwaniu okazji, promocji dbania o dobry PR albo podglądania ruchów konkurencji.
Możliwości ogranicza tylko fantazja marketingowca.

Zacznijmy może od początku – co B24 potrafi? Z pewnością potrafi zdziałać cuda. Na własnej skórze doświadczyłem, że po publikacji tekstu z frazą monitorowaną przez autorów oprogramowania pierwszy komentarz i odzew może pojawić się nawet poniżej minuty od chwili publikacji. Zresztą… pewnie i tu pojawi się jakiś dojechany “komć” od ekipy Brand24, a może i sam Michał Sadowski się udzieli? Dość szybko się o tym przekonam.

Jak to działa? Po skonfigurowaniu systemu (o czym później) otrzymujemy zestawienie wzmianek na interesujące nas tematy.
I w zasadzie już! Pozostaje kwestia odpowiedniego dopasowania kryteriów wyszukiwania treści. W zasadzie można to porównać do konfiguracji kampanii AdWords – jest tak skuteczna, jak precyzyjne są jej parametry.

Można tak szukać potencjalnych zleceń. Można też sprawdzać, co mówią o nas inni.

System Brand24 śledzi nie tylko fanpage’e i profile prywatne, zagląda też na grupy, strony WWW, Tweetera, fora, Instagrama – działa z rozmachem. Nie wyłapie wszystkiego, ale z pewnością będzie skuteczniejszy niż cały dział marketingu przeszukujący sieć ręcznie.

Co ważne, możemy też reagować, zanim wybuchnie kryzys wizerunkowy dotyczący naszej marki. To za sprawą systemu kwalifikującego wzmianki jako pozytywne i negatywne.

Potęgi tego narzędzia nie sposób przecenić. Jak wszyscy dobrze wiemy, wywołać falę krytycznych ocen jest niezwykle łatwo, nawet jeśli nie są one uzasadnione.

Jak mówiłem, ogranicza nas tylko fantazja i limit monitorowanych fraz.

No dobra, a jak to ogarnąć bez zarywania nocy?
Sama konfiguracja Brand24 jest nawet łatwiejsza niż samo założenie konta (a to jest banalne).

Pierwszą rzeczą, jaką zobaczymy po rejestracji, jest taki oto ekran:

Wpisujemy interesujące nas słowa – rozdzielając je tabulatorem tworzymy coś na wzór tagów. Kiedy chcemy zrobić to precyzyjniej, możemy wejść w system głębiej…


Możemy pogrupować kryteria w projekty, określić frazy wymagane oraz negatywne. Widoczne wyżej hasła zwrócą nam wszystkie wzmianki zawierające hasła takie jak “szukam fotografa”, “dobrego”, ale nie takie z „monet” (czyli nie ujrzymy wzmianek z „nie za miliony monet”).

Prawda, że proste? Pierwsze rezultaty otrzymamy w mniej niż minutę, kolejne spływają do nas z częstotliwością określoną w wybranym pakiecie. Pozostaje przejrzeć wyniki i działać.


Czy mogę powiedzieć coś złego o B24? Cóż, ma dwie potworne wady. Kosztuje i sprawia, że wpisujesz absolutne głupoty w monitorowane frazy – dla frajdy i ciekawości. Ot, na przykład fraza “wypas owiec” pojawia się u fotografów, w hodowlach psów, a nawet… w Kancelarii Sejmu RP.

Kolejną ważną sprawą jest fakt, że B24 to nie tylko narzędzie, to potężna baza wiedzy i cały asortyment webinariów pokazujących możliwości systemu i podpowiadających, jak “robić internety”. A w tym wszystkim istnieje możliwość zadawania pytań specjalistom w ramach programu Expert Hub.

Na pewno nie jest to narzędzie dla każdego fotografa. Z pewnością pomaga budować wizerunek, rozpoznawalność, reagować na problemy, nawet szukać potencjalnych klientów. Jeśli wątpisz w jego działanie, to pamiętaj, że masz czternaście dni bezpłatnego okresu próbnego – przekonaj się sam, co się stanie.